Kosmetyki dla małych dzieci – jak to ogarnąć?

Dziś na testowy warsztat postanowiłam wziąć kosmetyki. To bardzo trudny i szeroki temat, a wybór najlepszego produktu dla skóry maluszka jest wyzwaniem. Dlatego po doświadczeniach moich dwóch córek i nauce metodą prób i błędów dziś już mniej więcej wiem co jest dobre, a co nie służy najmniejszym bobasom.

I tak na początek kilka słów o marce, którą poznałam w szpitalu położniczym zaraz po urodzeniu pierwszego dziecka, czyli prawie 5 lat temu. Kosmetyki, którymi umyto mi córkę po raz pierwszy były z serii Hipp, tej od 1 dnia życia Baby Sanft. Przy jednej i drugiej córce używałam żelu do mycia ciała i włosów. A muszę zaznaczyć, że Milla ma bardzo delikatną skórę z tendencją do atopowości i używając kosmetyków z serii Baby Sanft nigdy nic złego nam się nie przytrafiło.

Żel był dobrze tolerowany przez skórę i nie powodował żadnych uczuleń czy skaz. Kosmetyk jest naturalny. Bez substancji zapachowych, które mogą uczulać, bez olejków eterycznych, bez barwników, bez substancji konserwujących, bez mydła, bez parabenów, bez PEG, bez substancji pochodzenia zwierzęcego. Ilość składników wykluczonych przez producenta utwierdziła mnie w przekonaniu, że te kosmetyki to hit.

Moim wielkim odkryciem testów jest marka MomMe

Tutaj przeczytacie same ochy i achy, bo każdy kosmetyk z tych przeze mnie testowanych jest absolutnie wyjątkowy i skuteczny. Dawno nie miałam takiej przyjemności pisania o produkcie, co do którego nie jestem w stanie znaleźć nawet jednego mankamentu.

Na pierwszy ogień testów poszedł kojący krem na pupę. Moja 11 miesięczna Nela od jakiegoś czasu mocno odparzała sobie pupę. Żaden specyfik dostępny w aptekach nie był skuteczny. Doszło nawet do tego, że ściągnęłam ze Stanów krem Desitin, który jako jedyny był w stanie pomóc Neli. Problem jednak jest taki, że krem jest u nas niedostępny, jest bardzo gęsty i trudno go rozprowadzić, po każdym użyciu musiałam porządnie myć ręce, bo moje palce zamieniały się w skorupę, a na koniec ma bardzo nieprzyjemny zapach. Zatem po takich doświadczeniach średnio wierzyłam w skuteczność kremu na pupę. Jednak już po pierwszej aplikacji okazało się, że krem jest genialny. Odparzenia pupy zniknęły w ciągu jednej nocy i skończyły się nasze kłopoty z leczeniem małych ranek w okolicach pieluszkowych. Odetchnęłam z ulgą, że takie cudowny specyfik jest w zasięgu ręki.

Kolejny genialny kosmetyk to spacerowy krem na każdą pogodę

Krem działa ochronnie, pielęgnuje i wzmacnia, a to co mi się w nim podoba to niezbyt wysoki filtr. Oczywiście filtr ochronny jest, to SPF 25, ale dzięki temu, że filtr nie jest zbyt wysoki to dziecko jest i zabezpieczone przed szkodliwym promieniowanie, a jednocześnie jego skóra może się bezpiecznie opalić. Kiedy na dworze jest pochmurno i pogoda jest w kratkę również trzeba pamiętać o tym, żeby zabezpieczyć dziecko, a taki filtr nadaje się do tego idealnie.

W mojej domowej kosmetyczce nastąpiła też zamiana płynu do kąpieli najmłodszej córki

Teraz używamy łagodnego żelu do mycia 2 w 1. A dlaczego? Ponieważ dzięki temu rozwiązaniu mogłam zrezygnować jednego kosmetyku, czyli specjalnego szamponu na ciemieniuchę, bo ten żel myjący sam w sobie ma chronić przed ciemieniuchą, delikatnie myje i nawilża skórę dziecka, a moje delikatne panny znów bezpiecznie mogą korzystać z tych kosmetyków. Muszę przyznać, że też wybór produktów marki MomMe jest imponujący. Nawet najbardziej wybredna mama znajdzie coś dla siebie i/lub swojego dziecka.

Kosmetyki MomMe są w 100% naturalne i nieobciążone żadnymi szkodliwymi chemicznymi substancjami. Dzięki temu nie wywieraj negatywnego wpływu na skórę dziecka. Dodatkowo marka chwali się tym, co w mojej ocenie jest ważne, że jej produkty wspomagają naturalne funkcje skóry nawet tę najbardziej wrażliwą i delikatną. Kosmetyki chemicznie stymulowane blokują pracę naszego organizmu i przez to pojawiają się alergię. Dlatego tak ważne jest wybieranie produktów do pielęgnacji tych sprawdzonych i ekologicznych. Dajmy dzieciom szanse na zdrową skórę.

Kolejnymi polecanymi przeze mnie kosmetykami będą kosmetyki Tołpa, linia dermoatopic

Może nie jest to linia stricte dziecięca, ale każdy wie jak delikatna jest skóra atopowa. I właśnie dlatego na moich córkach postanowiłam przetestować tę markę. Niedawno wróciłyśmy z urlopu nad morzem i choć pogoda nie była idealna to miałyśmy dwa dni pełnego słońca i wygrzewania się na plaży. A po plaży skórę też trzeba zabezpieczyć przed przesuszeniem. Dlatego sięgnęłam po lipidowy balsam regenerujący do ciała. Kosmetyk sprawdził się idealnie. Dziewczyny, również Nela, miały nawilżoną skórę przez resztę dnia. A substancje zawarte w balsamie dały mi gwarancję bezpieczeństwa. Bo w kosmetykach nie znajdziecie żadnych ciężkich i sztucznych substancji, czyli PEGów, alergenów, sztucznych barwników, silikonów, parabenów. I skoro ja bez obaw stosowałam balsam na niespełna rocznej córce bez obaw to świadczy to o jakości. Z powodzeniem cała linia dermo atopic może, oczywiście w mojej ocenie, być stosowana u kilkumiesięcznych dzieci.

Komentarz Kasi:

Podpisuję się pod fragmentem czego nie powinny mieć kosmetyki dla dzieci (i nie tylko dla dzieci). Wiele firm (nie twierdzę, że powyższych) ma w składzie oleje mineralne – poza ładnym brzmieniem przynoszą niekorzyść dla skóry dorosłego człowieka a co dopiero dzidziusia… Oleje mineralne (inaczej np. Petrolatum, Paraffin Oil, Paraffinum Liquidum, Vaselinum album, itd.) to nic innego jak pochodna ropy naftowej, która w kosmetykach niemalże wszechobecna a zatyka pory w skórze. Dlaczego tam jest? Bo jest tania i jest tzw. wypełniaczem. Zastanowiłabym się również nad kosmetykami w których składzie jest „Parfum” lub „Fragrances” – wyeliminowałabym kosmetyki dla dzieci które mają pefrumy w składzie.

Jeszcze nieszczęsna Gliceryna, która najczęściej (najtańsza) jest pochodzenia zwierzęcego lub petrochemicznego (ropa naftowa) – jeżeli jest w składzie a produkt ma certyfikat wegański (kwiatuszek z napisem Vegan na opakowaniu), mamy do czynienia z gliceryną pochodzenia roślinnego. Myślę że każda przyszła mama (a ja również taką jestem) powinna używać kosmetyków dla maluszka i siebie, równie skrupulatnie je wybierając. Ja znalazłam firmę dla siebie, żadną z powyższych ale nie ma w składzie żadnych wspomnianych przeze mnie składników jak również bez olejków eterycznych, bez barwników, bez mydła, bez parabenów, bez PEG, bez substancji pochodzenia zwierzęcego, bez SLS i SLES. Wydaje mi się to dużą listą na „nie” ale dla dobra dzidsiusia warto poszukać 

Podobne wpisy